Recenzja filmu

Rabat (2011)
Victor Ponten
Jim Taihuttu
Nasrdin Dchar
Achmed Akkabi

Na spotkanie przygodzie

To ciepły film o przyjaźni, dorastaniu i związanej z nią odpowiedzialności. Dopiero na tym gruncie budowane jest dodatkowe przesłanie.     
W jednej z ostatnich recenzji stwierdziłem, że mistrzami kina drogi są bezsprzecznie Amerykanie. Jednak powoli rośnie im ostra konkurencja, i to w miejscu, gdzie najmniej można by się tego spodziewać – w krajach Beneluksu. W tym niewielkim regionie, którego przebycie nie zajmuje przecież tak dużo czasu, ten gatunek po prostu rozkwita. Najnowszym na to dowodem jest "Rabat".    

Bohaterami filmu jest trzech przyjaciół. Dwóch z nich jest Marokańczykami, trzeci Tunezyjczykiem. Wszyscy są młodzi i mieszkają w Holandii. Kiedy jeden z nich  będzie musiał pojechać samochodem do Maroka, pozostali dwaj będą mu towarzyszyć. Po drodze spotkają nowych znajomych, będą mieli bliski kontakt z rasistami i homoseksualistami. Powiedzą sobie też kilka gorzkich słów prawdy i przetestują, ile naprawdę jest warta ich przyjaźń.

Autorzy "Rabatu" doskonale wykorzystali konwencję kina drogi. Ich bohaterowie, rozsądny Nadir, przystojny Zakaria i roztrzepany Abdel, budzą sympatię od pierwszej chwili, kiedy tylko pojawiają się na ekranie. W ogóle nie przypominają muzułmanów, których widzimy codziennie w wiadomościach telewizyjnych. Lubią się zabawić, jak wszyscy szukają swego miejsca na Ziemi i przemoc zupełnie im nie w głowie (no chyba że zostaną sprowokowani). Podczas podróży wariują, jak na młodych ludzi przystało. A jednak wielokrotnie spotykają się z niczym niesprowokowaną wrogością, czasem otwartą, a czasem niezbyt skrzętnie skrywaną.

Sposób, w jaki twórcy rozprawiają się ze stereotypami, jest godny podziwu. Polskim twórcom radziłbym wykucie się go na pamięć. "Rabat" nie jest bowiem w żadnym razie pustą propagandówką podporządkowaną promocji określonej idei. Przede wszystkim jest to ciepły film o przyjaźni, dorastaniu i związanej z nią odpowiedzialności. Dopiero na tym gruncie budowane jest dodatkowe przesłanie. I właśnie dlatego film robi tak pozytywne wrażenie. Nie to co nasze produkcje, w których dominuje idea, a bohaterowie pełnią podrzędną funkcję ilustracyjną.

Dużym plusem obrazu jest bardzo eklektyczna, ciekawie dobrana muzyka. Znajdziemy tu rytmy arabskie, francuskie, hiszpańskie i dyskotekowe. Wybrane z głową piosenki stanowią doskonałe uzupełnienie obrazu.

Warta obejrzenia niezobowiązująca produkcja.
1 10
Moja ocena:
7
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones